Spuchnięte oczy i jak ściana blada twarz
Jak w takim stanie masz cokolwiek zapamiętać?
Codzień wyznaczasz znów przetarty dawno szlak
Chcesz brać garściami skoro wszystko jest do wzięcia
Lecisz przez noce bez snu
Zapominasz swoich własnych słów
Bierzesz ich wszystkich za wzór
Uginasz się za każdym razem wpół
Dosięgasz na tyle do dna
Weź zwolnij,
tak też się da
I znów do dna,
dosięgać na pomocy Nie znajdziesz tam
Twoi koledzy mówią to normalny dzień Tylko
co jakiś czas ktoś idzie się pożegnać
Nie wszyscy muszą przecież dach nad głową mieć
Jeszcze nie wiedzą, że każdego z nich to czeka
Ciebie,
jeśli tego chcesz
Zgubiłeś gdzieś pomysł i resztę kontroli
Błądzisz jak dziecko we mgle
Zmyliły pozory i chcą cię nabrać
Lecisz przez noce bez snu Zapominasz swoich własnych słów
Bierzesz ich wszystkich za wzór Uginasz się za każdym razem wpół
Dosięgasz na tyle do dna
Weź zwolnij,
tak też się da
I znów do dna,
dosięgać na pomocy Nie znajdziesz tam