Moje życie to trochę wieczna parabola, a ja to ikona agresji i smutku
Ale kara to swoja, ja się nie chowam, do celu to pomalutku
Byłam mała i nie chciałam widzieć tego co widziały moje oczy nieraz
I pewnie odbiło się nam na psychice jak się piąty dzień leciało w gruby melanż
Ja otwieram drzwi pani z wózkiem i uśmiecham się do kasjerki
Mimo że wychowanie mam różne, to dzieciakom rozdaję cukierki
I nieważne w jakiej chodzisz bluzce, jeśli twoje uczucia to śmietnik
To uważaj bo mam cię na muszce, laser świeci jak twoje lakierki
Mordo, mi sumienie to działa, ej
Mordo, nie jest zawsze jak chciałam też
Nie ma kolorów, moi ziomale to zbaczają z torów
Cię nie uważam za kozaka, bracie jak drugiej osobie wciąż nie umiesz pomóc, ej
Ja, uczę na nowo się żyć, to do mnie praca
Ja, czuję że nie mam już nic, to do mnie praca
Przez niego nie mogę iść, to do mnie wraca
To do mnie wraca, to do mnie wraca
Ja nie mam ochoty na smutek, bo tyle go było
I oprócz tego, że mam wielkie serce, nie wiem co to miłość
Każdy ci patrzy na ręce, przez to nie żyjesz chwilą
A jak ma ciebie tu nie być obok mnie, to wolę mieć puste wyrok
Chłopaki kolejny wyrok, chłopaku wiesz nie tylko w melanżu jest miło
A jak cię znowu pozbawią wolności, to oby kolejnym już tak nie było
Śniło mi się, nawet nie chcesz wiedzieć, ale oby było więcej dobrych snów tu
Poszłam dziwnym torem, ale wracam, dzieciak, który w sobie miał za dużo buntów
I nawet kiedy tracę cały sens, bracie
I tonę w morzu myśli, a nie mogę ich znieść
To tyle smutku znowu jest na mojej trasie
Próbuję znaleźć szczęście, a nie mogę go mieć
Ja, uczę na nowo się żyć, to do mnie praca
Ja, czuję że nie mam już nic, to do mnie praca
Straf, przez niego nie mogę iść, to do mnie wraca
To do mnie wraca, to do mnie wraca
Ja, uczę na nowo się żyć, to do mnie wraca
Ja, czuję że nie mam już nic, to do mnie wraca
Straf, przez niego nie mogę iść, to do mnie wraca
To do mnie wraca, to do mnie wraca